19.11.2014
18.11.2014
I can't ready
Pisanie postów na blogu jest znacznie łatwiejsze niż skupienie się na pisaniu pracy naukowej.
Oczywiście określenie "praca naukowa" w stosunku do mojej magisterki ma w tym momencie wymiar mocno ironiczny.
Nie czuję, żebym robiła coś ważnego, co da mi te jakże szlachetnie brzmiące trzy literki przed nazwiskiem.
Mam w głowie wizję, jak ta moja nieszczęsna praca wyglądać powinna i taką ambicję, żeby napisać ją dobrze - co z tego jak chęci i zapału brakuje? Gdy siadam do pisania niemoc twórcza mnie ogarnia i czuję dojmującą pustkę w głowie.
Trzeba jednak spróbować się przełamać, bo czas płynie szybko, a w czerwcu chciałabym zakończyć ten etap w moim życiu, który nazywa się STUDIA.
Oczywiście określenie "praca naukowa" w stosunku do mojej magisterki ma w tym momencie wymiar mocno ironiczny.
Nie czuję, żebym robiła coś ważnego, co da mi te jakże szlachetnie brzmiące trzy literki przed nazwiskiem.
Mam w głowie wizję, jak ta moja nieszczęsna praca wyglądać powinna i taką ambicję, żeby napisać ją dobrze - co z tego jak chęci i zapału brakuje? Gdy siadam do pisania niemoc twórcza mnie ogarnia i czuję dojmującą pustkę w głowie.
Trzeba jednak spróbować się przełamać, bo czas płynie szybko, a w czerwcu chciałabym zakończyć ten etap w moim życiu, który nazywa się STUDIA.
10.11.2014
gdy mgła opada i okazuje się, że zbłądziłeś...
- Pewność jest fatalna. Niepewność czaruje. Mgła nadaje rzeczom urok.
- Można w niej zatracić drogę.
- Wszystkie drogi wiodą do jednego punktu.
- A tym jest?
- Rozczarowanie.
/O. Wilde, Portret Doriana Graya
r o z c z a r o w a n i e
- Można w niej zatracić drogę.
- Wszystkie drogi wiodą do jednego punktu.
- A tym jest?
- Rozczarowanie.
/O. Wilde, Portret Doriana Graya
r o z c z a r o w a n i e
6.11.2014
młodości! dodaj mi skrzydła!
Niech nad martwym wzlecę światem [...]
Pisał nasz kochany wieszcz.
Ja odnoszę wrażenie wręcz odwrotne - że mi owa mickiewiczowska młodość skrzydła podcina. Skrzydełka moje bujne i od dziecięcia hodowane. Złośliwa młodość, no.
Prawda jest taka, że CAŁKIEM młoda to ja już nie jestem. Dobra, ok, stara też nie, staro się nie czuję i ćwierćwiecza nawet jeszcze nie osiągnęłam, ale dowód to mam już od kilku lat. Muszę jednak bardzo świeżo (żeby nie powiedzieć - dziecinnie) wyglądać, gdyż nagminnie spotykam się z ogromnym zdziwieniem ze strony nowo poznanych, gdy w trakcie rozmowy wypływa kwestia mojego wieku.
Zwłaszcza w pracy zdarzyło mi się to tyle razy, że już nie liczę.
Newralgiczne sytuacje są najczęstsze, gdy gadki toczą się wokół tematu studiów i przypadkiem wymsknie mi się, że ja na ostatnim roku jestem i pracę magisterską piszę. Wtedy to (zawsze, ZAWSZE) na twarzy rozmówcy pojawia się wyraz całkowitego niezrozumienia, a z ust pada magiczne pytanie: "To ile Ty masz lat?"
Początkowo mnie to bawiło.
Nawet obiektywnie patrząc jest to dość miłe, że młodo wyglądam.
Ale po niewiadomojużktórym uświadamianiu kogoś, że jestem na ostatnim roku studiów (NIE, NIE LICENCJACKICH! MAGISTERSKICH DO CHOLERY! - co do tego też już były wątpliwości) stało się do dla mnie lekko irytujące.
Na szczęście w sklepach już mnie o dowód nie proszą.
Od jakiegoś roku.
Pisał nasz kochany wieszcz.
Ja odnoszę wrażenie wręcz odwrotne - że mi owa mickiewiczowska młodość skrzydła podcina. Skrzydełka moje bujne i od dziecięcia hodowane. Złośliwa młodość, no.
Prawda jest taka, że CAŁKIEM młoda to ja już nie jestem. Dobra, ok, stara też nie, staro się nie czuję i ćwierćwiecza nawet jeszcze nie osiągnęłam, ale dowód to mam już od kilku lat. Muszę jednak bardzo świeżo (żeby nie powiedzieć - dziecinnie) wyglądać, gdyż nagminnie spotykam się z ogromnym zdziwieniem ze strony nowo poznanych, gdy w trakcie rozmowy wypływa kwestia mojego wieku.
Zwłaszcza w pracy zdarzyło mi się to tyle razy, że już nie liczę.
Newralgiczne sytuacje są najczęstsze, gdy gadki toczą się wokół tematu studiów i przypadkiem wymsknie mi się, że ja na ostatnim roku jestem i pracę magisterską piszę. Wtedy to (zawsze, ZAWSZE) na twarzy rozmówcy pojawia się wyraz całkowitego niezrozumienia, a z ust pada magiczne pytanie: "To ile Ty masz lat?"
Początkowo mnie to bawiło.
Nawet obiektywnie patrząc jest to dość miłe, że młodo wyglądam.
Ale po niewiadomojużktórym uświadamianiu kogoś, że jestem na ostatnim roku studiów (NIE, NIE LICENCJACKICH! MAGISTERSKICH DO CHOLERY! - co do tego też już były wątpliwości) stało się do dla mnie lekko irytujące.
Na szczęście w sklepach już mnie o dowód nie proszą.
Od jakiegoś roku.
2.11.2014
o trudnym procesie haseł odtwarzania
Długo mnie tu nie było, prawie zapomniałam już hasła do mojego konta, ale na szczęście w porę (zanim straciłam ochotę do zalogowania) udało mi się je sobie przypomnieć.
W kwestii zapomnianych haseł - zapałałam ostatnio chęcią do produktywnego spędzenia części mego czasu, a mianowicie pracy nad moją magisterką. Posiadane książki przygotowałam, komputer włączyłam, pliki stosowne pootwierałam. Wydawać by się mogło, że wszystko zmierzało w dobrym kierunku - nic bardziej mylnego!
Nagle przypomniałam sobie o jeszcze jednej książce, która to wydała mi się niezbędna do mojej pracy. Był późny wieczór - realne szanse na wejście w posiadanie (chociażby tymczasowe) wyżej wspomnianej pozycji nie były, delikatnie mówiąc, zbyt wysokie. Ale usatysfakcjonowałaby mnie sama myśl, że ową książkę w najbliższych dniach zdobędę.
Uznałam, że poszukiwania najlepiej zacząć od biblioteki. Najpierw przejrzałam katalog tej położonej najbliżej mojego miejsca zamieszkania.
Niestety - bywam leniwa.
Niestety, czego się spodziewałam, książki w tym katalogu nie było.
Z westchnieniem weszłam na stronę Biblioteki Uniwersyteckiej, do której już mam trochę dalej i wyprawa byłaby zdecydowanie bardziej czasochłonna.
Pierwsze spostrzeżenie - zmienili wygląd strony. Brawo, stała się jeszcze mniej przejrzysta, niż była. Trudno coś takiego osiągnąć, ale jak widać, jak się człowiek postara, to wszystko jest w stanie skomplikować. No nic, jakoś przeżyję.
Kliknęłam w okienko logowania i... pustka w głowie. Tabula rasa. Zapomniałam hasła. Co więcej, zapomniałam co było loginem. Za to zaćmienie umysłowe obwiniam moją pracę, w której mam pierdyliard haseł, które zanim zdążę spamiętać, to już trzeba zmieniać.
Wiele prób musiałam przejść, zanim przypomniałam sobie, jaki to magiczny numerek był loginem do katalogu. Hasła za cholerę nie mogłam odtworzyć, musiałam zresetować. Myślę, że pierwszy lepszy haker złamałby je w czasie krótszym niż ten, który ja poświęciłam na próby zalogowania.
Gdy świeżutkie hasło przyszło na maila i książkę w katalogu znalazłam, stwierdziłam, że w sumie to przydałoby mi się ją mieć na własność. W znacznie krótszym czasie zamówiłam pożądany przedmiot na allegro.
Jednak cały proces wycieńczył mnie umysłowo i nie miałam już siły na pisanie pracy.
Wesoło się zapowiada ostatni akademicki rok.
A miałam dziś pisać o przeczytanych książkach.
W kwestii zapomnianych haseł - zapałałam ostatnio chęcią do produktywnego spędzenia części mego czasu, a mianowicie pracy nad moją magisterką. Posiadane książki przygotowałam, komputer włączyłam, pliki stosowne pootwierałam. Wydawać by się mogło, że wszystko zmierzało w dobrym kierunku - nic bardziej mylnego!
Nagle przypomniałam sobie o jeszcze jednej książce, która to wydała mi się niezbędna do mojej pracy. Był późny wieczór - realne szanse na wejście w posiadanie (chociażby tymczasowe) wyżej wspomnianej pozycji nie były, delikatnie mówiąc, zbyt wysokie. Ale usatysfakcjonowałaby mnie sama myśl, że ową książkę w najbliższych dniach zdobędę.
Uznałam, że poszukiwania najlepiej zacząć od biblioteki. Najpierw przejrzałam katalog tej położonej najbliżej mojego miejsca zamieszkania.
Niestety - bywam leniwa.
Niestety, czego się spodziewałam, książki w tym katalogu nie było.
Z westchnieniem weszłam na stronę Biblioteki Uniwersyteckiej, do której już mam trochę dalej i wyprawa byłaby zdecydowanie bardziej czasochłonna.
Pierwsze spostrzeżenie - zmienili wygląd strony. Brawo, stała się jeszcze mniej przejrzysta, niż była. Trudno coś takiego osiągnąć, ale jak widać, jak się człowiek postara, to wszystko jest w stanie skomplikować. No nic, jakoś przeżyję.
Kliknęłam w okienko logowania i... pustka w głowie. Tabula rasa. Zapomniałam hasła. Co więcej, zapomniałam co było loginem. Za to zaćmienie umysłowe obwiniam moją pracę, w której mam pierdyliard haseł, które zanim zdążę spamiętać, to już trzeba zmieniać.
Wiele prób musiałam przejść, zanim przypomniałam sobie, jaki to magiczny numerek był loginem do katalogu. Hasła za cholerę nie mogłam odtworzyć, musiałam zresetować. Myślę, że pierwszy lepszy haker złamałby je w czasie krótszym niż ten, który ja poświęciłam na próby zalogowania.
Gdy świeżutkie hasło przyszło na maila i książkę w katalogu znalazłam, stwierdziłam, że w sumie to przydałoby mi się ją mieć na własność. W znacznie krótszym czasie zamówiłam pożądany przedmiot na allegro.
Jednak cały proces wycieńczył mnie umysłowo i nie miałam już siły na pisanie pracy.
Wesoło się zapowiada ostatni akademicki rok.
A miałam dziś pisać o przeczytanych książkach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)