Według wszelkich stereotypów to kobiety są istotami dbającymi o czystość. To one biegają z mopem, ścierką, odkurzaczem i Bóg wie jeszcze czym, żeby żaden niepożądany pyłek nie zagościł w ich witym pieczołowicie gniazdku.
Jeśli od każdej reguł są wyjątki, od tej też muszą się znaleźć. I wcale nie trzeba długo szukać.
Czasem sobie myślę, że wolałabym jednak mieszkać z facetami, niż z pięcioma innymi babami, z których każda ma przecież dni zwiększonej agresywności*, humorki i.... no nie ukrywajmy. Faceci są prostsi w konstrukcji. Gdy powiesz takiemu, że ma wyrzucić śmieci, to nie obrazi się, "bo odnalazł w tych słowach ukryty sens - na pewno uważasz go za brudasa!", ale jeszcze będzie wdzięczny, że mu przypomniałaś. A za dokładną rozpiskę "co, gdzie, kiedy i jak" to cię pobłogosławi, bo nie musi się domyślać.
A z kobietami to nigdy nic nie wiadomo.
Niby czyste, niby pluskamy się w łazience niemiłosierne długo, a zdarzają się egzemplarze, które po takiej oto boskiej kąpieli, kiedy czują się niczym Wenus wychodząca z morskiej piany, pozostawiają po sobie... o żeby tylko pianę właśnie! Bo i włosów kłąb w brodziku. I kilka na podłodze. Mnóstwo poupychanych kosmetyków na każdym wolnym miejscu w łazience. I najgorsze. Najohydniejsze, najokropniejsze. Wypełniony po brzegi toaletowy kosz, z którego wystają niepozwijane wkładki i zużyte podpaski. Nie, to nie żart. Tak, wiem, że to podstawa higieny. Jednak to się zdarza.
Tak - to z życia wzięte. Z wiewiórczego życia mego, niewesołego.
Na szczęście (lub nie) Wiewióra została lepiej wychowana i boli ją jak widzi taki stan łazienki. Jednak stara się nie zważać na to, aby i inne zobaczyły i aby je też zabolało. I aby wychowały się same, skoro nikt za nie tego nie zrobił.
_______________________________________
* przez dni zwiększonej agresywności rozumiem, rzecz jasna, PMS oraz to, co po nim następuje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz