Dzień spisany na straty.
Miałam ambitny plan czytania dziś "Zazdrości i medycyny" Choromańskiego (nie żeby była nudna - przeczytałam 60 stron i mnie mocno zaciekawiła). Gdy w końcu wzięłam ją do ręki, po całym dniu nieusprawiedliwionego zwlekania, po przeczytaniu kilku zaledwie stron, najzwyczajniej na świecie... zasnęłam.
Ostatnio ciągle jestem zmęczona, nie rozumiem dlaczego. Marnuję też mnóstwo czasu. A tyle rzeczy chcę zrobić, mam tak wiele planów, a nie robię prawie nic w celu ich realizacji. Bardzo mnie to irytuje i muszę to zmienić. Najlepiej jak najszybciej.
Koniec roku to taki wybitnie oklepany czas na postanowienia, ale cóż, mogę i ja wykorzystać nadarzającą się okazję - w 2014 nie próżnuję!
Postaram się zrobić listę książek, które chciałabym przeczytać w nadchodzącym roku. Jeśli powstanie, z pewnością się tu pojawi :) Poza tym chcę też zapisać się na siłownię i ogólnie podnieść moją aktywność fizyczną. Mam kilka miesięcy żeby "zrobić" sobie piękne ciało na lato. Mam nadzieję, że mi się to uda. Jestem bardzo pozytywnie nastawiona:) Chciałabym też kontynuować naukę języków - angielskiego i włoskiego. Jednak do tego zawsze jest mi trudno się zabrać. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej.
Mam też kilka planów związanych z moją edukacją i pracą, które są jeszcze w fazie kształtowania się. Ale chciałabym, żeby coś z nich wyszło.
Dowartościowałam się więc tutaj, usprawiedliwiłam nieróbstwo tym, że niedługo zacznę coś robić ;) a żeby nie zaczynać od zera, uciekam jednak do Choromańskiego.
22.12.2013
18.12.2013
a po trzecie... nieczystość
Według wszelkich stereotypów to kobiety są istotami dbającymi o czystość. To one biegają z mopem, ścierką, odkurzaczem i Bóg wie jeszcze czym, żeby żaden niepożądany pyłek nie zagościł w ich witym pieczołowicie gniazdku.
Jeśli od każdej reguł są wyjątki, od tej też muszą się znaleźć. I wcale nie trzeba długo szukać.
Czasem sobie myślę, że wolałabym jednak mieszkać z facetami, niż z pięcioma innymi babami, z których każda ma przecież dni zwiększonej agresywności*, humorki i.... no nie ukrywajmy. Faceci są prostsi w konstrukcji. Gdy powiesz takiemu, że ma wyrzucić śmieci, to nie obrazi się, "bo odnalazł w tych słowach ukryty sens - na pewno uważasz go za brudasa!", ale jeszcze będzie wdzięczny, że mu przypomniałaś. A za dokładną rozpiskę "co, gdzie, kiedy i jak" to cię pobłogosławi, bo nie musi się domyślać.
A z kobietami to nigdy nic nie wiadomo.
Niby czyste, niby pluskamy się w łazience niemiłosierne długo, a zdarzają się egzemplarze, które po takiej oto boskiej kąpieli, kiedy czują się niczym Wenus wychodząca z morskiej piany, pozostawiają po sobie... o żeby tylko pianę właśnie! Bo i włosów kłąb w brodziku. I kilka na podłodze. Mnóstwo poupychanych kosmetyków na każdym wolnym miejscu w łazience. I najgorsze. Najohydniejsze, najokropniejsze. Wypełniony po brzegi toaletowy kosz, z którego wystają niepozwijane wkładki i zużyte podpaski. Nie, to nie żart. Tak, wiem, że to podstawa higieny. Jednak to się zdarza.
Tak - to z życia wzięte. Z wiewiórczego życia mego, niewesołego.
Na szczęście (lub nie) Wiewióra została lepiej wychowana i boli ją jak widzi taki stan łazienki. Jednak stara się nie zważać na to, aby i inne zobaczyły i aby je też zabolało. I aby wychowały się same, skoro nikt za nie tego nie zrobił.
_______________________________________
* przez dni zwiększonej agresywności rozumiem, rzecz jasna, PMS oraz to, co po nim następuje
Jeśli od każdej reguł są wyjątki, od tej też muszą się znaleźć. I wcale nie trzeba długo szukać.
Czasem sobie myślę, że wolałabym jednak mieszkać z facetami, niż z pięcioma innymi babami, z których każda ma przecież dni zwiększonej agresywności*, humorki i.... no nie ukrywajmy. Faceci są prostsi w konstrukcji. Gdy powiesz takiemu, że ma wyrzucić śmieci, to nie obrazi się, "bo odnalazł w tych słowach ukryty sens - na pewno uważasz go za brudasa!", ale jeszcze będzie wdzięczny, że mu przypomniałaś. A za dokładną rozpiskę "co, gdzie, kiedy i jak" to cię pobłogosławi, bo nie musi się domyślać.
A z kobietami to nigdy nic nie wiadomo.
Niby czyste, niby pluskamy się w łazience niemiłosierne długo, a zdarzają się egzemplarze, które po takiej oto boskiej kąpieli, kiedy czują się niczym Wenus wychodząca z morskiej piany, pozostawiają po sobie... o żeby tylko pianę właśnie! Bo i włosów kłąb w brodziku. I kilka na podłodze. Mnóstwo poupychanych kosmetyków na każdym wolnym miejscu w łazience. I najgorsze. Najohydniejsze, najokropniejsze. Wypełniony po brzegi toaletowy kosz, z którego wystają niepozwijane wkładki i zużyte podpaski. Nie, to nie żart. Tak, wiem, że to podstawa higieny. Jednak to się zdarza.
Tak - to z życia wzięte. Z wiewiórczego życia mego, niewesołego.
Na szczęście (lub nie) Wiewióra została lepiej wychowana i boli ją jak widzi taki stan łazienki. Jednak stara się nie zważać na to, aby i inne zobaczyły i aby je też zabolało. I aby wychowały się same, skoro nikt za nie tego nie zrobił.
_______________________________________
* przez dni zwiększonej agresywności rozumiem, rzecz jasna, PMS oraz to, co po nim następuje
15.12.2013
zamiast wstępu
Ze względu na moje marzenia dotyczące przyszłej pracy, naszła mnie ostatnio gwałtowna myśl, że muszę udoskonalić warsztat pisarski. Ok, tylko jak? Pamiętniki pisałam kiedyś namiętnie, ale jakoś przestało mnie bawić notowanie osobistych wynurzeń w notatniku, który znaleźć i przeczytać może każdy. Postanowiłam więc założyć bloga, którego będą mogli przeczytać (o, ironio) wszyscy. Logiczne? Jak najbardziej.
Najwięcej czasu zajęło mi oczywiście wymyślenie nazwy. Koniecznie chciałam mieć jakieś zwierzątko, z którym mogłabym się utożsamiać. Jestem wielką miłośniczką kotów, jednak to wydało mi się strasznie oklepane. Poszukując inspiracji, trafiłam na zdjęcie wiewiórki, pomyślałam "why not?" i oto jestem. Z rudą kitą i orzeszkiem w zębach. Mam nadzieję, że się polubimy. Ja z Wiewiórą, a ona z wami.
Najwięcej czasu zajęło mi oczywiście wymyślenie nazwy. Koniecznie chciałam mieć jakieś zwierzątko, z którym mogłabym się utożsamiać. Jestem wielką miłośniczką kotów, jednak to wydało mi się strasznie oklepane. Poszukując inspiracji, trafiłam na zdjęcie wiewiórki, pomyślałam "why not?" i oto jestem. Z rudą kitą i orzeszkiem w zębach. Mam nadzieję, że się polubimy. Ja z Wiewiórą, a ona z wami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)