Pages - Menu

22.02.2015

my baby...

Koniec roku 2014 przyniósł zmianę, która prawdopodobnie przyczyni się do rewolucji w moim czytelnictwie.
Wysłannik Świętego Mikołaja w postaci mojego B. już od dawna wiedział, z jakiego prezentu ucieszyłabym się najbardziej, jednak przez jakiś czas od utwierdzania go w tym pomyśle, odwodziła mnie myśl, że to jednak nie najtańszy prezent. Mój luby jednak (ku mojej radości) miał nieco odmienne poglądy na ten temat i dzięki temu w Boże Narodzenie mogłam już zaczynać przygodę z moim PockettBockiem...




Czytnik jest świetny, jestem z niego BARDZO zadowolona i nie oddałabym go nikomu! :)
Kiedyś nie wyobrażałam sobie e-booków zamiast tradycyjnych książek, teraz najchętniej wszystko czytałabym w formie elektronicznej.
Czytnik wpłynął na szybkość i jakość mojego czytania. Książki pochłaniam w zawrotnym tempie, o wiele łatwiej mi się również skupić na treści.

Dlaczego nie KINDLE?
Po pierwsze - nie chciałam czytnika z ekranem dotykowym. Dla mnie to zbędny gadżet w przypadku urządzenia, które ma po prostu wyświetlać tekst i przerzucać strony, a do tego w zupełności wystarczą mi guziki. Klasyczna wersja kindla spełniała te wymagania, jednak nie można było jej w żaden sposób upolować :( kolejne były już dotykowe.
Po drugie - może nie powinnam tego pisać, ale... no cóż ;] doszły mnie słuchy, że Kindle odczytuje tylko oryginalne e-booki. Nie jestem, broń Boże, książkowym piratem, ale nie wykluczam, że zdarzy się kiedyś sytuacja, kiedy zechcę przeczytać o nieudokumentowanym źródle :P

Poza tym nie jestem antagonistką Kindle'a ;)
Niemniej jednak mój PockettBook jest świetny, nie mam do niego zastrzeżeń. Przy intensywnym użytkowaniu bateria starcza na ok. miesiąc, strony przerzuca bardzo szybko, jest wiele opcji ustawienia tekstu. Jedynie wyświetlacz mógłby być trochę jaśniejszy. Przy dziennym świetle nie przeszkadza wcale, ale wieczorem, przy sztucznym, już widać różnicę.
Przy okazji mogę polecić ledową lampkę Jansjo z Ikei :) świetnie się sprawdza przy nocnym czytaniu na czytniku.